wtorek, 14 sierpnia 2012

Vancouver - podsumowanie półrocza

Vancouver 22.12.2012
PÓŁ ROKU OD PRZYJAZDU!

Być może w czymś się powtórzę, ale to takie podsumowanie i streszczenie ostatniego pół roku... 

Mimo bardzo skromnych środków finansowych, w swoim życiu dużo podróżowałam z Mamą  i bez niej, ale odkąd zobaczyłyśmy Madryt [3 lata temu] i Barcelonę [dwa lata], zechciałyśmy zamieszkać w Hiszpanii. Kocham jej kulturę, muzykę, kuchnie, mentalność ludzi, klimat... Ale wyczytałam w necie, ze jest tam ogromne bezrobocie. Wiedziałam, ze w Kanadzie jest silna ekonomika i sfera socjalna.

Negatywne okoliczności mojego życia sprawiły, że zdecydowałam się na wyjazd. Odkąd polska jest w UE, Polacy nie musza mieć wiz do Kanady, przyjeżdżając na jakiś czas. Podróż jest kosztowna, Mama musiała wziąć kredyt żeby kupić bilety [tam i ‘’za 3 mce z powrotem’’] Postawiłyśmy wszystko na jedna kartę, nie wiedziałyśmy, czy uda nam się zostać. Jednak po dwóch tygodniach zaczęłyśmy składanie dokumentów w urzędzie imigracyjnym, które trwało kilka tygodnie. Nadal czekamy na przyznanie statusu. To bardzo skomplikowany i długi proces. Czekamy też na oficjalne pozwolenie na pracę. Tu, tak, jak wszędzie, jest o nią bardzo trudno. Wiążę duże nadzieje ze szkołą tańca.
Za nasze mieszkanie [680 CAD na 2 osoby] płaci państwo i [530 CAD na 2 osoby] dostajemy na życie.

Van jest najcieplejszym miastem w Kanadzie. Leży nad Pacyfikiem i jest otoczone górami. [szczyty dwóch gór widać z okien naszego mieszkania. Kiedyś do nich dotrę, bo mamią niesamowicie! Do zatok oceanu 20 min. metrem. Uwielbiam patrzeć na jachty, łódeczki i łódki…]

To miasto ma wiele różnych twarzy… Jest dzielnica bezdomnych i narkomanów, ale nikt jej nie mija kursują po niej autobusy, jeżdżą samochody itd.
Jest też ulica gejów, Chińska Dzielnica, no, i oczywiście duże Downtown, czyli Centrum – szklane wieżowce, biurowce, drogie sklepy, ludzie w garniturach itd.

Ale mimo tej różnorodności, panuje tu największa tolerancja inności, jaką widziałam. I to dosłownie już od kołyski – jeśli się dziecko gapi na kogoś niepełnosprawnego, rodzice, czy opiekunowie mówią mu: „Powiedz cześć”. Więc jak to ja żartuję; choćbyś był koloru różowego w zielone paski, nikt cię nie wytknie palcem. :)

Van jest bardzo zielone. Ogromna ilość parków i małych i dużych. Przedmieścia wyglądają, jak holenderskie – małe białe [lub innego koloru] domki zatopionych w kwiatach, w ogródkach jest bardzo dużo róż. Samochody mają silniki nie wydzielających spalin. Byłyśmy w Central Park’u jest to ogromny obszar pierwotnego lasu na przedmieściach. Dla mnie ten park wygląda jak wyjęty prosto z Władcy Pierścienia. Widoki nie do opisania!

Byłyśmy na dwóch przedstawieniach teatralnych o tematyce Bożenarodzeniowej; jedno w Broadway Church, a drugie w Willingdon Church. Scenariusze do tych przedstawień piszą pastorzy lub sami wierni. Aktorami są również ci, którzy przychodzą do kościoła. Praca na próbach wzmacnia integrację i wspólnotę. Niesamowita jest oprawa muzyczna; prawdziwa orkiestra i śpiew samych aktorów. Kościoły podczas tych spektakli pękają w szwach.

Winter Solstice Lantern Festival. On December 21. Pogańskie Święto Światła. Byłam wczoraj na tym festiwalu w  jednym z wielu ośrodków kultury.  Kilka sal parterowych oddano dla organizatorów festiwalu. Ideą jest przedstawienie wielokulturowych tradycji  związanych z tym świętem. Były: sala celtycka, komnata angielska, namiot z chiromancją, sala hinduska. Mnie najbardziej podobało się w tej ostatniej. NIESAMOWITA! Ogromne lampiony w kształcie kwiatów. Trzech bosych  ubranych na biało muzyków siedząc na podłodze, grało bardzo rytmiczną i uspakajającą muzykę wprawiającą prawie w trans. Zasłuchana widownia tamże, na podłodze…

Rozbrajają mnie ludzie w sklepach nawet jeśli, nie są blisko mnie, lub nawet nic nie wybierają w alejce, gdzie jestem, podchodzą i pytają, czy potrzebuję pomocy. Pytają też, czego konkretnie chcę i pomagają wybrać, [np. sięgają dla mnie po towar kilka kolorów na raz] i… Dziękują, że mogli mi pomóc. Kilka razy było też tak, że ktoś z obsługi sklepu pomógł Mamie donieść zakupy do naszego bloku.
A dzisiaj, kiedy wracałyśmy obwieszone zakupami, i ponieważ do przejścia dla pieszych było za daleko] samochody na chwilę wstrzymały sześciopasmowy ruch, żebyśmy mogli przejść.

Apropo kierowców. Pewnego razu wsiadając na pętli autobusowej, my i wszyscy pasażerowie [którzy zawsze czekają grzecznie „wężykiem”, aż wózkowicz zajmie swoje miejsce w autobusie] usłyszeli od tajemniczo uśmiechającego się kierowcy: „Panie i panowie, uważajcie, jak siadacie”. Kiedy weszłyśmy zobaczyłam na każdym siedzeniu po małym Snikersie [Marsie]. Każdy pasażer [bo dyskretnie obserwowałam] wziął batonik tylko ze swojego siedzenia…

WESOŁYCH ŚWIĄT!


Vancouver 25.12.2011 BOŻE NARODZENIE

Byłyśmy dziś [jak co niedziela] na anglojęzycznej mszy chrześcijańskiej w Willingdon Church mają tam audio tłumaczenie na kilka języków [polskiego akurat nie] więc jeśli ktoś nie rozumie biegle angielskiego, to tamże przed mszą wypożycza sobie „radyjko”, które ma tylko jedną słuchawkę i po mszy oddaje je z powrotem. Dla mnie to fajny sposób uczenia się języka angielskiego, bo jedno ucho słyszy „oryginał”, a drugie [ze słuchawką] tłumaczenie na rosyjski.

A wieczorem pojechałyśmy ze znajomymi do rosyjskiego kościoła chrześcijańskiego. Najpierw były rozważania biblijne o Bożym Narodzeniu, potem koncert dziecięcego chóru, a potem poczęstunek i rozdanie prezentów.

Apropo prezentów… Dzień przed Wigilią, znalazłyśmy w skrzynce pocztowej kartkę świąteczną z życzeniami po angielsku i numer mieszkania. W środku kartki był przyklejony lizak w kształcie laski pasterskiej – ot, taki miły gest sąsiedzki… Odwdzięczyłyśmy się innym słodkim drobiazgiem.

A dzisiaj dowiedziałam się w kościele o historii [legendzie] o słynnym zakrzywionym, jak laska pasterska cukierku. Jest takim samym symbolem Bożego Narodzenia, jak Św. Mikołaj. Otóż żył kiedyś pewny cukiernik, który był bardzo więżącym. Długo się zastanawiał, jak zacząć ewangelizowanie najmłodszych. Aż tu nagle przed kolejnym Bożym Narodzeniem wpadł na ciekawy pomysł… Zrobił zakrzywiony lizak jako symbol pasterskiej laski, a jeśli go odwrócić do góry nogami, to będzie wyglądał jak litera J, z której zaczyna się imię Jezus. Najpierw był biały na znak dziecięcej niewinności, ale w następnych latach pojawiły się na nim dwa spiralne paski; czerwony i zielony. Czerwony symbolizuje miłość, a zielony życie.
Tradycja zawieszenia takich cukierków na choince ma nie jedno stulecie.


Vancouver 28.12.2011

Czuje, jak bardzo powoli, ale poprawia się mój stan fizyczny. Nadal boli mnie kark, ale uszkodzona lewa ręka, już odzyskuje sprawność. Może dlatego, ze muszę używać obu rąk chwytając się za uchwyty w wc. Zaczęłam sama jeść tą lewą ręką, tak, jak przed uszkodzeniem, ale już nie podtrzymuje jej prawą ręką, żeby nie ''latała'', bo daje się opanować... A najdziwniejsze jest to, ze pierwszy raz w życiu mogę sama założyć rękawiczki z palcami! Od dziecka nie mogłam, nawet, gdy ktoś mi je zakładał. Po prostu się nie dało, bo palce się nie prostowały. A teraz robię to SAMA. :)))))

Vancouver 02.01.2012 PO SYLWESTRZE
Nigdy jeszcze nie widziałam takich spokojnych obchodów Sylwestra. Przed północą pojechałyśmy  nad najbliższą zatokę  Pacyfiku i o 24 wypiłyśmy tam łyczek szampana obejrzałyśmy prawie bez-huczne fajerwerki,  które puszczano ze statków ale na ulicach było bardzo mało ludzi kolo domów nie zauważyłam nikogo z petardami... cisza i spokój... Niesamowitym widokiem było odbicie milionów świateł nocnego miasta w wodzie! Coś nierealnego!


Vancouver 24.01.2012

Dwa dni po urodzinach Mamy czyli w nocy z 13 na 14 stycznia, zaczął padać śnieg. Ogromne płatki pięknie wirowały w złotym świetle latarni, widocznej z mojego okna. Jak by aniołowie gubiły pióra, tańcząc cichego Fokstrota. Padało przez kilka nocy, a śnieg w Van jest rzadkością, a tym bardziej żeby śnieżyca trwała długo. Dlatego wszyscy się dziwili, że tyle napadało i nie chciał topnieć przez... tydzień.
W poniedziałek 16 stycznia dostałyśmy Oficjalne Pozwolenie na Pracę w Kanadzie. Znajomy, który tu mieszka, poprawił moje cv tzn. zmienił kolejność i układ graficzny. Stało się bardzo przejrzyste – w wypunktowanych kolumnach umiejętności, cechy i języki są tuż pod adresem, czyli na samym początku. Potem doświadczenie, edukacja i kursy, nagrody, hobby. Taki styl cv jest tu ogólnoprzyjęty. Pracodawca zwraca uwagę przede wszystkim na umiejętności i okazało się, [w moim przypadku] że można napisać o niezakończonych studiach. Dla mnie to ważne, że moje wyrzeczenia, przynajmniej zostaną wspomniane.
Co niedziela jeździmy ze znajomymi do Wilington Church. Kościół ma własny chór złożony z około 30 osób, śpiewający m.in. muzykę Gospel, orkiestr symfoniczny, który czasem gra podczas mszy oraz zespół młodych muzyków, którzy zawsze grają i śpiewają przed mszą. Ostatnio, w chórze śpiewała czarnoskóra solistka. Miała podobny głos do Whitney Houston. Niesamowity!
Są tam trzy msze pod rząd. My przyjeżdżamy pod koniec drugiej, kościół jest pełen ludzi. Kiedy wyjdą, wchodzimy my i również po chwili trudno znaleźć wolne miejsce. Ludzie w każdym wieku [bardzo dużo młodzieży] i różnych ras siedzą ramię przy ramieniu. To piękne!


25 stycznia byłyśmy w filii rosyjskiego konsulatu załatwiać zaświadczenie o tym, że żyje (Absurdalny dokument) dla Mamy, potrzebny do otrzymywania rosyjskiej emerytury. Odesłali nas do banku zapłacić za ten papier 10 dolarów. W banku przy okienku Mama nie potrafiła wytłumaczyć o jaką zapłatę chodzi. Podeszła do mnie i mówi, że zaraz musi to napisać na kartce (lepiej opanowała angielski w pisaniu, niż w mówieniu) aż tu nagle podchodzi do nas ochroniarz, który siedział nie zauważalny w kącie przy schodach i prowadzi młodego człowieka witającego się z nami po rosyjsku. Bardzo się zdziwiłyśmy takiej szybkiej  reakcji ochroniarza, bo to była dosłownie chwila! Rosjanin – pracownik banku pomogl Mamie załatwić sprawę zapłaty.

26 stycznia. pierwszy raz jechałyśmy na zajęcia z angielskiego specjalnym transportem dla o/n. Obsługa była super

28 stycznia spiritual gifts breakfast  Willingdon Church.



































Brak komentarzy:

Prześlij komentarz