piątek, 28 grudnia 2012

NASZA RUMBA

Vancouver 28.12.2012



Wczoraj miałam pierwszy trening po tygodniowej świątecznej przerwie. Zabrałam ze sobą Mamę, żeby porobiła trochę zdjęć naszej z Andy'm Rumbie. Andy przypędził na trening prosto z lotniska (był u rodziny w Kalgarze) po pięciu minutach był gotowy do pracy. Ja myślałam, że ze mną będzie gorzej, bo ostatnio nie wiele i źle sypiam. Głowę rozsadzają myśli o Mojej Ojczyźnie, o jej przeszłości i teraźniejszości, o potwornych warunkach w jakich żyją niepełnosprawne dzieci pozbawione rodzin... Ale kiedy zaczęliśmy trening, głowa sama ''się wyłączyła''. Skupiłam się na ruchach swoich i Andy'ego, na muzyce, i emocjach z niej płynących. W przerwach pytał mnie, jak sobie radzę z tym nowym oprzyrządowaniem (metalowy słupek z poręczą przy łóżku) tzn. jak praktycznie się przesiadam i jak się ma mój słodki, i przyjazny Hope :) To tak niewiele, ale sprawia, że czuję się dla kogoś ważna i że ktoś jest po prostu ciekaw mojego życia... 


Mama Zapytała go, czy ciężko jest ze mną tańczyć przez spastyczność? Odpowiedział: „Nie. Ten taniec jest inny, musimy się dopasować, ale Lesia (od początku tak do mnie mówi, a ja to bardzo lubię) dużo pracuje nad sobą i dlatego nie jest ciężko”. Miałam uśmiech od ucha do ucha, bo zrozumiałam wszystko i przetłumaczyłam Mamie.

















 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz