Vancouver
06.03.2013
Ktoś
zapytał mnie, jakie jest Vancouver... Van jest jednym z najdroższych
miast na świecie, ale my z Mamą (nie mając jeszcze obywatelstwa
kanadyjskiego) żyjemy na 1000 dolarów na 2 osoby [+ pies i kot] i w
porównując do życia w Wawie, możemy tu kupić to, [mowie teraz o
jedzeniu] na co tam nie było nas stać np. truskawki przez cały rok
(:-)). Rzadziej kupujemy ubrania, ale są częste wyprzedaże nawet
markowych ciuchów, gdzie można coś sobie wybrać.
Zapytano
mnie też, czy to miasto jest brudne... W każdym mieście są brudne
dzielnice i ulice. W Van jest dzielnica narkomanów [ciężkie
narkotyki są tu legalne i niektóre miejsca i ludzie obrzydliwie
śmierdzą – mówi się, że to marihuana tak pachnie i czasami
widuję w trawie małe strzykawki, ale z osłonami na igłach] i
bardzo schludna ulica gejów, tyle, że jest różowa...
Przyjeżdżając tutaj trzeba nastawić się na bezwarunkową
tolerancję. Patrząc na świątynie sąsiadujące ze sobą, ma się
wrażenie, że to jedno miasto skupia w sobie religie całego świata.
Tu ludzie każdego wyznania mają prawo na swój kościół.
Mieszkając
w BC śnieg w mieście zobaczysz przez raptem kilka dni. Van jest
otoczony górami [gdzie śnieg leży bardzo długo] i Oceanem
Spokojnym - do gór jest ok. 2 godzin drogi samochodem, do oceanu też
blisko, co sprzyja uprawianiu najróżniejszych sportów. Jest bardzo
dużo parków, które są pozostałościami lasów pierwotnych, to
też jest piękne!
Wyjechałam
z Polski w czerwcu 2011 dlatego, że przestałam dostrzegać zmiany
na lepsze. Wyjechałyśmy z mamą do Kanady ''w ciemno'', nie mając
tu ani rodziny, ani znajomych. Mówiąc o porównaniu Polski do
Kanady, z góry zaznaczam, że nie chcąc nikogo urazić, skupię się
na wyłącznie SWOICH negatywnych polskich doświadczeniach. Gwoli
sprawiedliwości dodam, że w Polsce bardzo dużo osiągnęłam: 4
wydane książki, kilka medali za taniec na wózkach, 10 lat
wspinaczki skalnej. O negatywnych doświadczeniach w Polsce mogłabym
napisać dużo, ale wolę ograniczyć się kilkoma najważniejszymi
hasłami i kanadyjskimi przeciwwagami:
Polska
– brak tolerancji ze strony otoczenia; [nie mówię o znajomych]
sąsiadów, ludzi w sklepach, w urzędach itp. Im bardziej jesteś
niesprawny, tym trudniej ci się żyje. Widziałam takie spojrzenia,
jak bym była ufoludkiem. Kanada – przede wszystkim tolerancja i
multikulturalizm. Jak ja to mówię: ''choćbyś był zielony w
różowe kropki'', traktują cię z szacunkiem i zrozumieniem. Ja
słabo znam angielski i ciężko mi mówić, ale większość OBCYCH
ludzi mnie rozumie. Na ulicy bardzo często proponują mi pomoc albo
po prostu zagadują... Polska – bariery architektoniczne. Mało
gdzie mogłam się dostać bez pomocy drugiej osoby. Nie ubiegałam
się o przystosowanie mieszkania, bo to nic by nie dało, bo 8
schodów przed RĘCZNIE otwieraną windą były nie do pokonania,
ponieważ nie dało się zrobić podjazdu, przez 9 lat starałyśmy
się o zamianę, ale w końcu nas skreślili z listy. Gdybym została
sama po śmierci Mamy, to nie poradziłabym sobie – nawet do wc nie
mogłam wjechać – więc z braku rodziny czekał by mnie jakiś
DPS. Kanada – jestem tu 90% samodzielna. Oprócz gotowania,
zapięcia guzików/suwaków i kąpieli, pomocy nie potrzebuję. Całe
miasto i budynek, gdzie mieszkamy w pełni przystosowane dla o/n.
Otrzymałam sprzęt, ułatwiający samodzielne funkcjonowanie. Nie do
porównania są też nasze tutejsze warunki mieszkaniowe, ale o tym
pisałam na początku blogu. Polska – nie do pomyślenia było by
założenie szkoły tańca przez kogoś takiego, jak ja. Kanada –
myślę, że to może mnie się udać, kiedy opanuję angielski.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz