Vancouver 02.11.2012
Wczoraj wieczorem dostałam od Andy'ego maila. Napisał, że w
dzień naszego pokazu zarezerwuje miejsce na parkingu obok bocznego
wejścia do Grand Ballroom specjalnie dla samochodu naszego z Mamą
znajomego, który nas przywiezie, żebym nie musiała przedzierać
się przez tłumy. W ciągu tych dwóch dni turniejowych będzie tam
około 500 osób. Jako organizator, Andy myśli o wszystkim, nawet o
mnie...
Dzisiaj, kiedy Mamy nie było w domu, przyszedł pracownik z
Motion zamontować dla mnie uchwyt w łazience (te, co zostały po
poprzednich mieszkańcach, są nie całkiem wygodne.) Mama wróciła,
kiedy ten człowiek już kończył pracę. Musiałam tylko podpisać
papier, że wykonał swoją pracę. Była zdziwiona i zapytała,
dlaczego bez uprzedzenia, a ja na to, że z uprzedzeniem i że
wszystko pod kontrolą. Na jej pytanie: ale jak to? Odpowiedziałam,
że przez korespondencję mailową [która zamieniła rozmowę
telefoniczną] z Motion.
Plan na nadchodzący tydzień: w poniedziałek i czwartek
treningi, we wtorek odnawianie wózka w Motion – przyjadą po niego
sami, a mnie wypożyczą inny na ten dzień. W środę rano
przyjedzie kobieta z organizacji zajmującej się rehabilitacją o/n.
Zainteresowała się moim zaproszeniem na nasz pokaz. Dam jej dwa
kupony na bilety, które mi zostały. W piątek fryzjer. W sobotę
MÓJ WIELKI POWRÓT NA PARKIET! W niedzielę jadę oglądać turniej
Tańców Latynoamerykańskich. Wrócę do domu po 23 ej. A następnego
dnia trening. Zaczniemy Rumbę. Już wymyśliłam kilka elementów
choreografii, ale zobaczymy, co powie Andy...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz